Majówke czas zakończyć.

Wiecie co?


Już tak dawno nie czułam się tak leniwie, tak jakby mnie ktoś przeżuł i wyrzucił.
Majówka, to czas kiedy wszyscy Polacy jadą, grillują i remontują. Typowy Polak na urlopie robi remont.


Ja nie jestem jednak statystycznym Polakiem i nie robiłam remontu. 
Za to działałam na ogrodzie i podwórku. 
Kto mieszka na wsi i ma dość duże podwórko wie, że zaczynasz kosić z jednej strony. Kończysz, a z drugiej zdążyło zarosnąć jak włosy u kobiet na nogach w czasie lata, bo szybciej skubane wtedy rosną. 
Majówka, ach majówka.
 Kochana taka, krótka, bo tydzień tylko.
 U mnie od rana asfalt czyszczą, znaki stawiają i z ulicy mojej się ślepa zrobiła. 
Tak, walić naokoło teraz trzeba.
 Dobrze, że zakazu chodzenia nie wstawili, bo bym musiała 2 km do sklepu targać. 
Od 7 rano tłuką się jak nie wiem co, chyba na złość wszystkim tym, co to wolne jeszcze dziś mają.


Jednak, plusów też jest dużo w ostatnim czasie, mój brak weny na przykład.
 Szczury leżące do góry brzuchami, wiec u nich się nic nie dzieje, a jutro walczyć z kolosem będę. Z tym jednak na faceta zaczekam! 
Męczyć sama się nie będę.
 O nie! Zawsze jak chcę sama, to wszystko jest przeciwko mnie. 
Rycerz wróci z pracy, to zrobi to co ma zrobić, a ja hamaki i inne koszyki powrzucam i będzie pięknie! 
Może Wam kiedyś pokaże.



Tak w ogóle myślę, macie jakieś pasję? 
Prócz prowadzenia bloga, czy insta.
Ja wkręciłam się w tatuowanie.
 Kto ogląda moje instastory, wie, że wydziabałam chłopakowi postać z Dragon Balla w sobotę wieczorem, a wczoraj delikatna poprawka.
 Bardzo wkręcające zajęcie. Oczywiście nie jest to dziabanie na kolanie.
 Jest sterylnie, maszynka też profesjonalna nie zrobiona z jakichś domowych rzeczy. Wszystko jest tak jak należy, nie mam zamiaru sprzedawać komuś chorób.
 Jednak, jeszcze nikomu nie mam zamiaru nic robić, poki się nie podszkolę. Jednak moge też uznać, ze nie jest to dla mnie. Ćwiczę na odpowiednich materiałach, a facet akurat chciał, więc na jego życzenie powstało dzieło.
 My jesteśmy na dzień dzisiejszy zadowoleni z efektu, zobaczymy jak sie zagoi.
 Może wtedy czymś się pochwale.



Teraz będzie czas na recenzję, jednak sama nie wiem na co mam się zdecydować.
Mam tyle produktów, o których chciałabym coś powiedzieć. Ciężki wybór, więc może będzie to ciut dłuższy post niż zawsze? 
Kto wie.




RECENZJA.


Na pierwszy rzut idą dzisiaj maseczki. 
Moje ukochane. 
Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam wszystko co nakłada się na twarz. 
Czy to maseczki  robione w domu, czy też takie zakupione w sklepie czy drogerii.

Moje MUST HAVE.

Ja myślicie? 
Ktora z tych sześciu masek na zdjęciach to moja ukochana?
Już zdradzam Wam ten sekret. 



W starciu, ze wszystkimi wygrał Marion Szpinak + pietruszka.

Dlaczego?
Jak producent napisał na opakowaniu :
Zdrowe warzywa + aromatyczne przyprawy = naturalne piękno.

Moja wiecznie nieodżywiona skóra, przesuszająca się stefa T.
 Małe pryszczyki, odstające skórki.
 Wszystko powoli znika.
 Ja używałam tę maseczkę na kilka razy, ponieważ jest duża i bardzo wydajna.
Stosowałam ją na sam koniec mojej wieczornej pielęgnacji w formie kremu i nie stosowałam jej codziennie tylko max 2-3 w tygodniu. 
Nie nakładałam jej za dużo, ale też nie bardzo oszczędzałam. 
Szybko wchłaniała się w skórę i zostawiała powłokę, dosyć przyjemna. Nie lejąca się, nie tłusta, tylko taka delikatna. 
Zapach jest super, zwiera glicerynę, która możne zapychać, jednak ja nie zauważyłam u siebie nic takiego. Mnie służyła bardzo. Czego nie spodziewałam się po dość niskiej cenie.
Wy jakie macie odczucia co do jej stosowania? Może całkowicie się nie sprawdziła? Może nie zamieniłyście jej na żadną już inną? 
Ja na pewno do niej wrócę!


Kolejna z tej samej firmy to maseczka z Mariona tak zwana czarna maska peel off. Przez niektórych kochana, przez innych znienawidzona
No i tu muszę powiedzieć, że niestety nie sprawdziła się tak jakbym to sobie wyobrażała.
Raczej w formie w wosku do depilacji twarzy! 
Fajnie się ją nakłada. I chyba na tym koniec. 
Po zerwaniu jej dosłownie zerwaniu, moja skóra jest czerwona, cała piecze, a zaskórniki jak były tak są, a włosów na twarzy nie ma, wiec uważajcie na nałożenie jej przypadkiem na brew. 
Niestety. 
Może akurat moja skóra nie bardzo polubiła się z tym produktem, ale czy Wam się sprawdza? 
Może u innych działa?



Trzecia z masek to Perfecta Beauty Express Mask Moc Rozświetlenia. 
Właśnie po raz kolejny ją nałożyłam. By odżywić ciut moją skórę po maseczce AA Beauty Bar(o niej ciut niżej).
Lubię tą maseczkę stosować jako bazę pod makijaż. Moja skóra fajnie jest po niej nawilżona trochę rozświetlona.
 Co pisze o niej producent? Błyskawiczne odświeżenie wygładzenie i udoskonalenie cery. Złoto ma niwelować zmarszczki, kwas hialuronowy ma nawilżyć, inne składniki mają wszystko wygładzić i rozświetlić skórę. 
Faktycznie moja twarz wygląda na odżywioną i nawilżoną. 
Plusem jest to, że wystarczy nałożyć cienką warstwę dosłownie 10 minut przed nałożeniem makijażu i spełnia swoją role. Nie gryzie mi się z podkładem. Nie wiem jak na dłuższą metę. 

Jednak po maseczce AA Beauty Bar, która wysuszyła mnie totalnie mimo tego, że poza strefą T moja skóra jest tłusta i ma skłonności do wyprysków czy zaskórników i rozszerzonych porów to po zmyciu jej, mam uczucie ściągnięcia i miejscowego pieczenia, wiec ratuję się właśnie Mocą Rozświetlenia. Mam nadzieje, że nie zaszkodziłam sobie bardziej niż pomogłam. 
Co mówi producent o maseczce Beauty Bar? Oczyszczanie i zwężanie porów, aktywny węgiel ma oczyścić, tlenek cynku reguluje wydzielanie się sebum pozostawiając skórę świeża i wygładzoną, a kwas azelainowy normalizuje proces złuszczania się naskórka oraz redukuje ilość zaskórników i wykwitów skórnych. 
Niby mam oczyszczoną tą skórę, ale uczucie pieczenia utrzymuje się już jakieś 15 minut po zmyciu tej maski z twarzy. 
Mam co do niej mieszane uczucia, zobaczymy za kilka godzin i jutro, czy się nie zdziwię, gdy będę miała twarz oczyszczoną lub bardzo wysuszoną. 
Dobrze, że przed nie użyłam peelingu. 
Jaka opinia u Was?



Kolejna z serii Perfecta Express Mask Głębokie oczyszczanie. 
Składniki mają się przyczyniać do olśniewającego efektu profesjonalnego zabiegu.
 Jak działa? 
Glinka zielona pomaga wysuszać wypryski, matuje i wygładza naskórek oraz odżywia.
 Biała glinka oczyszcza i zwęża pory oraz absorbuje nadmiar sebum, poprawia koloryt skóry i wygładza cerę. 
Glinka termalna nawilża i dotlenia skórę oraz łagodzi podrażnienia. 
Jednak ja z tą maseczką też mam mieszane uczucia.
 Skóra po niej jest czysta, nie ma uczucia spięcia. Dość ciężko ją zmyć, nakładanie jest całkiem okej. 
Jednego dnia trochę mnie wysuszyła, a innego zaś dobrze się sprawdziła i nawet miałam wrażenie, że skóra jest odżywiona. 
Nie wiem jednak od czego to zależy. 
Producent obiecuje oczyszczenie, wygładzenie i odświeżenie cery. Raz się sprawdziła bardzo dobrze, wiec może dam jej jeszcze kolejną szansę w końcu do 3 razy sztuka. A Wy co o niej sądzicie?



Ostatnia z moich testowanych w ostatnim czasie maseczek to produkt marki Bielenda. Carbo Detox.
Oczyszczająca maseczka węglowa, która wśród niektórych jest hitem, a jak było u mnie?
No cóż, testowałam ją dosyć dawno jednak popatrzmy co obiecuje Bielenda.
Doskonale oczyszcza i nawilża. 
Cera jest pełna blasku, świeża, gładka i jędrna.
U mnie, było dokładnie tak jak to obiecywali na opakowaniu. 
Skóra była mięciutka, nawilżona. Ukryte zostało zaczerwienienie, oraz zregenerowała trochę moje ślady po świeżych wypryskach. 
Czego chcieć więcej? Zapach całkiem fajny. Nie nachalny.
 Dodatkowo podobno wciąga toksyny jak magnez, więc to kolejny plus dla niej.

 I na niej dziś skończymy. 



Wy macie jakieś swoje ulubione maseczki?
Jakie Wam się sprawdzają?
Które to dla Was zło w czystej postaci?


Zapraszam na instagrama!


Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger