ZAPOWIEDŹ PATRONATU - JULITA SARNECKA - CAPO

 To już ostatni styczniowy patronat i muszę przyznać, że wszystkie były okropnie dobre. Większość z nich opowiadała oczywiście o mafii i tutaj także nie mogło zabraknąć tego uwielbianego przez wiele czytelniczek wątku. Książka o jakiej mówię to debiut polskiej, młodej, ale bardzo uzdolnionej dziewczyny. Julita Sarnecka spod swoich skrzydeł wydaję nakładem wydawnictwa NieZwykłego CAPO czyli pierwszą część serii Sekrety mafii. Jest to przyjemna i dobra stylistycznie historia, która podbije serce nie jednej fanki mafii, ale i nie tylko!


„To, co właśnie się działo, wydawało się tylko złym snem. Jednym z tych koszmarów, po których budzimy się z krzykiem i z ulgą stwierdzamy, że to wszystko nieprawda. Chciałabym, żeby tak było. Podobno sny były odbiciem duszy, więc jakby na to nie spojrzeć, miałam przechlapane..”

Tytuł: Capo
Autor: Julita Sarnecka
Wydawnictwo: NieZwykłe
Cykl: Sekrety mafii (tom 1)





Opis wydawcy:

Klara Bishop pracuje jako dziennikarka śledcza w gazecie „New Orleans Globe”. Obecnie przygotowuje artykuł dotyczący rodziny mafijnej Santini, na punkcie której od lat ma obsesję. Kierują nią osobiste pobudki. Jest przekonana, że członkowie tej rodziny mieli coś wspólnego ze śmiercią jej ojca policjanta.
Podczas zbierania materiałów kobieta wpada na trop Vincenta Santini, od lat żyjącego w ukryciu capo dei capi. Mężczyzna dostaje informację, że ktoś może ujawnić jego tożsamość. Teraz planuje dowiedzieć się czegoś więcej o wścibskiej dziennikarce, zanim wyda na nią wyrok. Spotyka się z kobietą, podszywając się pod inwestora.
Oboje nie zdają sobie sprawy, że łączy ich więcej, niż sądzą, a tajemnice z przeszłości uderzą w nich z ogromną siłą.


Fragment:

Miałem ochotę coś rozpieprzyć. Byłem wkurwiony, a rzadko mi się zdarzało tracić nad sobą kontrolę. 
 – Szefie, co robimy? – Misha, jeden z nielicznych ludzi, którzy wiedzieli, jak wyglądam, stał w moim biurze gotowy wykonać każdy mój rozkaz. Nie byłem głupi, doskonale wiedziałem, czego chciał. Ostatnimi czasy mówił tylko o jednym. Miałem do niego pełne zaufanie i liczyłem się z jego zdaniem jak z żadnym innym. Ale nie byłem jeszcze gotowy, aby wyjść z ukrycia, a właśnie tego oczekiwał.  
 – Misha, wiem, że sytuacja tego wymaga, ale potrzebujemy więcej czasu. Wojna z rodziną Navarro przybiera na sile, a ten kretyn Aleks dolewa oliwy do ognia. Zabiję skurwysyna  gołymi rękami! – Złapałem szklankę z brunatnym płynem, która stała przede mną na biurku, i nie zastanawiając się nawet przez chwilę, rzuciłem nią z całej siły o ścianę, rozpieprzając ją w drobny mak. Na białej farbie pojawiła się brązowa plama, a po podłodze rozsypały się odłamki szkła. Misha nawet nie mrugnął. Znał mnie i wiedział, że w takich momentach lepiej było milczeć, choć tak naprawdę on byłby jedyną osobą, od której przyjąłbym słowa krytyki.
 Usiadł naprzeciwko mnie.
 – Próbowałem przemówić mu do rozsądku, ale on nie słucha nikogo. – Oparł ręce o mahoniowe, wypolerowane na błysk biurko i nachylił się w moją stronę. – Martwię się. Aleks staje się coraz bardziej nieobliczalny, i kto wie, co przyjdzie mu jeszcze do głowy. Porwał i zabił najbliższego człowieka Roberto, a ten tego nie odpuści, i dobrze o tym wiesz. Nie muszę ci chyba mówić, że może wyjść z tego niezłe gówno. 
 Miałem ochotę się napić. Kurwa, dlaczego rzuciłem akurat swoim drinkiem. Ignorując to, co powiedział mój przyjaciel, wstałem i podszedłem do barku, który był zaopatrzony w moje ulubione alkohole. Nalałem sobie tej samej whisky, co wcześniej, i wypiłem wszystko jednym haustem. Poczułem ulgę, kiedy alkohol przyjemnie zaczął piec w gardle. Potrzebowałem dużo więcej. Ponownie napełniłem szklankę, tym razem do połowy, i z powrotem usiadłem za biurkiem. Misha w milczeniu czekał na moją reakcję. Siedział ubrany w czarną koszulę i skórzaną ramoneskę; rzadko widywałem go w czymś innym. Jego tata był albinosem, to po nim Misha odziedziczył jasną cerę i białe jak śnieg włosy. Skubany miał takie powodzenie u kobiet, że wśród chłopaków krążyły już o nim legendy. Miałem szczęście, że był moim najlepszym przyjacielem i że pracował dla mnie. Nie musiał martwić się o pieniądze, bo za naszą współpracę hojnie go wynagradzałem.
 – Rozumiesz, że przez tyle lat się ukrywałem, bo dużo osób liczy na to, że się mnie pozbędzie? Do tej pory udawało się utrzymać w tajemnicy moją tożsamość i wszystko działało jak w zegarku. Aleks udawał, że jest mną, a ja i tak pociągałem za wszystkie sznurki.  Upiłem łyk alkoholu, po czym wziąłem głęboki wdech. – Więc możesz mi, kurwa, wytłumaczyć, co się stało, że nagle zaczyna się wszystko pierdolić?
 Misha oparł się o krzesło, po czym ze zrezygnowaniem przetarł twarz dłońmi. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo był zmęczony. Zdawałem sobie sprawę, że zrzuciłem na niego zbyt wiele spraw, ale ufałem tylko jemu. Czuć było od niego zapach papierosów, choć wiedziałem, że nie palił. To oznaczało, że był w jednym z naszych klubów. Przyszedł do mnie już o piątej rano, bo bardzo dobrze wiedział, że o tej porze już nie spałem. 
 – Nie wiem, Vin. Aleks zachowuje się zbyt arogancko, jakby miał jakiegoś asa w rękawie. 
 Znaliśmy się od dawna i tylko on mógł tak się do mnie zwracać. Chodziliśmy razem do szkoły, gdzie często był atakowany ze względu na swój odmienny wygląd. Ja stawałem zawsze po jego stronie, bo od początku poczułem, że jest moją bratnią duszą, ale tak naprawdę nasza przyjaźń zaczęła się od momentu, kiedy zabił dla mnie człowieka. Przypadkowo był świadkiem, gdy ktoś z rodziny Navarro próbował mnie porwać spod szkoły i kto wie, jakby się to skończyło, gdyby nie on. Misha zawsze nosił przy sobie nóż, bo, jak to powtarzał, nigdy nie wiadomo, komu nie spodoba się jego wygląd. Ratując mnie, nawet nie zdawał sobie sprawy, kim tak naprawdę jestem, a trafił akurat na porachunki, które rozgrywały się między mafijnymi rodzinami. Wysłano po mnie tylko dwóch oprychów bo nie spodziewano się problemów. Misha, nawet się nie zastanawiając, jednemu wbił nóż w plecy. Drugi stał obok, przyglądając się z niedowierzaniem, jak jakiś gówniarz zabija jego kolegę. Po chwili też leżał na ziemi martwy, z poderżniętym gardłem. Nie zdążył zareagować. Ojciec zatuszował całą sprawę, po czym przygarnął Mishę pod swój dach. Nie mógł wypuścić z rąk osoby, która bez mrugnięcia okiem potrafiła odebrać życie. Jak się się później okazało, Misha do tamtej pory mieszkał w domu dziecka i wystarczyła ładna porcja gotówki, aby ominąć system. 
 Przyjaciel kontynuował: 
 – Chłopacy, którzy są najbliżej niego, mówią, że woda sodowa uderzyła mu do głowy. Jeden opowiadał, że podsłuchał, jak Aleks rozmawiał z kimś przez telefon i mówił, że ty nie masz już po co wracać, bo on tak łatwo nie odda stołka. – Westchnął, kręcąc przy tym głową. Przez jego twarz przebiegł cień strachu i gdybym nie znał go tak dobrze, mógłbym to przeoczyć. Było w tym coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej. Spojrzał na mnie, a ja dostrzegłem w tym spojrzeniu przeprosiny za słowa, które za chwilę miałem usłyszeć. – Mam wrażenie, że jeśli ta szopka potrwa dłużej, to słowa Aleksa się sprawdzą. 
Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger