Dwoje wspaniałych, czyli od mięczaka do mistrza świata...

Witajcie kochane!


Tak się do Was zbierałam, że oto tu jestem. To wszystko zasługa lub może i wina pogody. Zimno jak nie wiem. Wieje, pada, nic tylko w koc się owinąć i leżeć z kakao w łóżku. Jednak ja dziś mam sporo roboty. Więc na takie dobrodziejstwa jeszcze przyjdzie pora.

Chciałam Wam opowiedzieć o moim ostatnim odkryciu. Jakim jest śluz ślimaka w kosmetykach.Śluz ślimaka w kosmetyce był już wykorzystywany w starożytnej Grecji przez tamtejszych medyków. Jednak w bliższych dla Nas czasach, bo w latach osiemdziesiątych, cudowną właściwość odkrył pewien rolnik w Chile tam jego syn miał bezpośredni kontakt z tym składnikiem. Obserwując blizny na jego rękach oraz skórę doszedł do wniosku, że z biegiem czasu blizny stają się jaśniejsze, a skóra bardziej delikatna oraz miękka. Badania przeprowadzane w późniejszych latach potwierdziły, że śluz ślimaka naprawdę działa. W latach dziewięćdziesiątych produkcja kosmetyków zawierających ten składnik rozprzestrzeniła się na cały świat. 



Śluz ślimaka śródziemnomorskiego zawiera :
  • Alantoinę - która działa nawilżająco oraz przeciwzapalnie i kojąco. Pomaga ona w regeneracji skóry, łagodzi podrażnienia i zmiany trądzikowe. Usuwa również cellulit, wrzody, rozstępy, spękania, zgrubienia oraz blizny. Dodatkowo przyśpiesza gojenie ran.
  • Witaminy E, C, A - regenerują i odżywiają naszą skórę.
  • Kolagen i Elastynę - to one odpowiadają, za jędrność i sprężystość naszej skóry oraz wygładzenie zmarszczek.
  • Kwas glikolowy - pozwala cieszyć się naszą młodą skórą dłużej, bo to on spowalnia proces starzenia się skóry. Dodatkowo wygładza, regeneruje, odświeża ją. Usuwa przy tym suche skórki, oczyszcza, pomaga w regulowaniu wydzielaniu się sebum i zwęża ujście gruczołów łojowych.
  • Naturalne antybiotyki - to właśnie one zabijają szkodliwe grzyby i bakterie, usuwając stany zapalne skóry.
  • Mukopolisacharydy - zmniejszają uczulenia oraz podrażnienia. Działają również na prawidłowe krążenie krwi. Połączenie ich z elastyną i kolagenem to idealna kompozycja, która nadaje elastyczność, nawilżenie oraz sprężystość naszej skórze.

Większość tych składników, możemy znaleźć w kosmetykach, jednak są one syntetyczne stworzone w laboratoriach. 

Uzyskiwanie śluzu ślimaka wcale nie jest takie proste jak nam się wydaje. Ślimaki wytwarzają dwa rodzaje śluzu. Jeden z nich to kryptozyna a drugi to limozyna. Oba te składniki nie mogą się zmieszać. Dlatego ważna jest bardzo duża precyzja, zdrowie zwierzęcia oraz bez inwazyjność, ponieważ gdy będzie inaczej ślimak zacznie wytwarzać toksyny i przez to, śluz nie będzie mógł być wykorzystany do stworzenia kosmetyku.

W mojej przygodzie z kosmetykami natknęłam się na firmę Element Cosmetics, która w swojej ofercie ma właśnie kosmetyki zawierające filtrat śluzu ślimaka. 
Na jej stronie internetowej znajdziemy informacje o tym, że filtrat to najlżejsza oraz najbogatsza forma śluzu ślimaka, a ich produkty są tworzone dzięki bezpiecznemu pozyskiwaniu śluzu co jest dobre dla zwierząt i żadne nie cierpi.
Długo nie mogłam się przekonać do użycia takich produktów, jednak, gdy zobaczyłam, że szampon tej firmy mogę zakupić za 9,99 zł jako dodatek do mojej ulubionej gazety skusiłam się. I był to strzał w dziesiątkę.
Szampon do skóry głowy oraz włosów, zakupiłam właśnie z wydaniem Claudii. 


Tutaj zostawię Wam jego skład, a ja przejdę do mojej opinii.
Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Snail Secretion Filtrate, Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Polysorbate-20, Glycerin, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Panthenol, Hydroxypropylcellulose, Polyquaternium-10, Parfum, Disodium EDTA, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate




Szampon przeznaczony jest do codziennego stosowania. Jak dla mnie sprawdza się rewelacyjnie.
Moje włosy są wysoko porowate, podatne na zniszczenia, farbowane oraz w ostatnim czasie bardzo suche.
Producent obiecuje nam, że szampon skutecznie usuwa zanieczyszczenia bez przesuszania. Regeneruje skórę głowy, a włosy stają się gładkie i jedwabiste.

Samo opakowanie przykuło moją uwagę tym, ze jest bardzo przyjemne w dotyku, ponieważ etykieta jest matowa. Do tego buteleczka zawiera fajne zamknięcie typu "klik, klik" co  ułatwia nam jego dozowanie podczas mycia włosów. Napisy na ciemno bordowej, fioletowej buteleczce są wręcz przeźroczyste co razem tworzy przyjemną i spójną kompozycję.


Czy się zgodzę z obietnicami producenta? 
Tak, odkąd stosuję ten szampon przestałam mieć problem z uczuciem swędzenia skóry głowy. 


Przy pierwszym użyciu byłam mile zaskoczona. Wszystkie moje szampony miały bardzo miękką piane. Ten mnie urzekł, gdy dosłownie słyszałam jak piana strzela mi pod dłońmi podczas masowania głowy, jest to bardzo przyjemne oraz dziwne, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, uczucie. Ta inność sprawiła, że zaczęłam żałować, że nie mam innych produktów tej firmy.
Po umyciu włosów, czuć jest, że włosy są ładnie oczyszczone, ale nie jest to typowa "szczota", którą  miałam dzięki innym szamponom oczyszczającym. Nasza skóra głowy również jest ładnie oczyszczona, a co za tym idzie, przestałam zmagać się z uczuciem swędzenia, które towarzyszyło mi stosunkowo od niedawna, ale bardzo nie lubiłam tego uczucia.
Włosy są miękkie w dotyku, co cenie sobie bardzo. Do tego zapach szamponu jest tak fenomenalny, że mogłabym myć nim głowę co godzinę, tylko dla samego zapachu. Zostaję on oczywiście na włosach, jednak tylko bardzo delikatnie wyczuwalny.
Żałuję, ze nie mogłam przetestować od razu dla Was również odzywki z tej serii, jednak mam nadzieję, że szybko to nadrobię. 
Na pewno wrócę tu do Was z opinią.






Jak już wspominałam, że podczas używania szamponu pożałowałam, że nie mam więcej produktów tej firmy. Tutaj okazało się, że znalazłam się w szczęśliwej 10 osób, które będą mogły przetestować jeden produkt od Element Cosmetics, a to wszystko dzięki konkursowi, który został zorganizowany na instagramie tej marki. 
I tak w moje ręce trafił balsam antycellulitowy do ciała. 
Zawiera on również filtrat ze śluzu ślimaka, więc byłam wniebowzięta.
Zapach tego balsamu jest przepiękny, zostaje na ciele zbyt krótko jak dla mnie. Jednak z drugiej strony jet to plus, ponieważ nie musimy się obawiać, że zmiesza się zapachem z naszymi perfumami, co mogło by być dla kogoś drażniące. 
Na stronie producenta przeczytamy o tym, że balsam najlepiej działa jeśli wesprzemy go wysiłkiem fizycznym lub dietą. I takie jest również moje zdanie. Nie możemy wymagać od żadnego kosmetyku czy produktu, że nasmarujemy swoje ciało i cellulit, rozstępy czy tłuszcz zniknie z naszego ciała. To było by zbyt piękne. 


Tutaj zostawię Wam skład balsamu, a ja przejdę do mojej opinii o nim.
Aqua, Paraffinum Liquidum, Snail Secretion Filtrate, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Ethylhexyl Stearate, Bentonite, Butyrospermum Parkii Butter Extract, Persea Gratissima Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Dimethicone, Parfum, Phenoxyethanol, Triethanolamine, Disodium EDTA, Caprylyl Glycol, Hydroxycitronellal, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Linalool






Jak wyżej wspomniałam, balsam dla lepszych efektów trzeba wspomagać wysiłkiem fizycznym. U mnie ostatnio było go sporo, bo mieszkanie na wsi to nie tylko cisza i spokój, o którym marzy spora ilość osób z miast. 

Balsam stosowałam rano na oczyszczone ciało, w miejscach które są u mnie podatne na występowanie rozstępów oraz cellulitu. 
Samo opakowanie, jest bardzo przyjemne dla oka, ładnie wygląda na półce czy toaletce. Dodatkowo połączenie bieli i koloru różowego podbiło moje serce. Srebrne logo firmy dodało elegancji całej butelce. Opakowanie zawiera pompkę, która działa bez zarzutu, a ułatwia nam dozowanie produktu. 
Posmarowana skóra naszego ciała, jest miękka oraz sprawia wrażenie nawilżonej. Skóra wygląda promienniej i zdrowiej, a po dłuższym czasie stosowania właśnie taka się staje. Zauważyłam lepszą kondycję skóry oraz nawilżenie już po kilku użyciach. Do tego świeże rozstępy stały się jakby bledsze oraz mniej widoczne. Jak wiadomo, balsam ma za zadanie zapobiegać powstawaniu cellulitu, i rozstępów, a nie je zwalczać. I w tym sprawuję, się na prawdę dobrze, ponieważ odkąd go stosuję, nie zauważyłam, by powstały nowe rozstępy na mojej skórze, a cellulit nie pogłębia się.




Ja jestem na tak dla obu tych produktów. Z tej serii zainteresowało mnie jeszcze parę produktów takich jak pianka do twarzy, odżywka do włosów, serum do twarzy oraz krem na noc, który ma za zadanie wyrównać koloryt naszej skóry, a ja ostatnio mam z tym problem. 
Do tego bardzo interesują mnie dwie pozostałe serie czyli kosmetyki z wyciągiem z rzeżuchy i odpowiednikiem jadu żmii.

Gdy tylko uda mi się przetestować resztę produktów z tej serii dam Wam na pewno znać i wrócę z recenzją. 




Udało Wam się kiedyś posiadać coś z tej firmy?
Dajcie koniecznie znać, a ja uciekam do obowiązków!


Dobrego wieczoru kochani.


Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger