Gentleman numer dziewięć

EditioRed nawet nie wiecie, jak ja Was uwielbiam za to, że postanowiliście wydawać wszystkie książki Penelope Ward, czy to samej, czy w duecie z Vii Keeland. Mówiłam Wam już niejednokrotnie, że wszystko, co wychodzi spod pióra tych autorek, ja biorę w ciemno. Nie trzeba mnie w ogóle pytać, czy chcę, bo odpowiedź jest oczywista.

Swoją drogą wiecie, że Vii Keeland będzie w październiku u nas w Polsce? Ja bardzo żałuje, że nie będzie mnie w tym czasie w Warszawie, bo na pewno nie przepuściłabym takiej okazji.

Kolejna lektura Ward nosi tytuł "Gentleman numer dziewięć". Oczywiście pochłonęłam ją w jeden dzień, aż dotąd nie mogłam się pozbierać, by napisać coś więcej o tej książce.

Trójka przyjaciół Rory, Channing i jedyna dziewczyna w paczce Amber znają się od zawsze. Są nierozłączni, wszędzie chodzą razem i wszystko też wspólnie robią i przeżywają. Chłopaki przyrzekli sobie, że nigdy, żaden z nich nie będzie zabiegał o względy Amber, ponieważ oboje się w niej podkochiwali, ale żaden nie chciał, aby ich przyjaźń się rozpadła. Do czasu... Gdy Channing musi opuścić rodzinne miasto, Rory wykorzystuje sytuacje i bardzo zbliża się do dziewczyny i w niedługim czasie zostają parą.

Po siedmiu latach niemal cudownego związku, w którym wszystko świetnie się układało, Rory z dnia na dzień rzucił swoją pierwszą miłość. Amber kompletnie nie wiedziała co z sobą z robić ani jak zaplanować swoją przyszłość. Pewnego razu, gdy Amber po raz kolejny siedziała sama w domu, odebrała telefon od? Właśnie! Od człowieka, którego w życiu nie spodziewałaby się usłyszeć po drugiej stronie. Był Nim Channing drugi przyjaciel z młodości. Ich drogi się rozeszły, gdy dziewczyna związała się z Rorym. Mężczyzna zadzwonił do Amber, ponieważ przebywał na stażu w jej mieście i szukał mieszkania lub pokoju do wynajęcia. Tak się złożyło, że akurat w jej mieszkaniu było wolne lokum i postanowiła zaproponować je Lordowi.


Łamacz kobiecych serc, tak właśnie zapamiętała go Amber. Jednak wiele od ich ostatniego spotkania się zmieniło. Channing już nie był tym samym playboyem co kiedyś. Wyrósł na przystojnego, mądrego i zaradnego mężczyznę. Jak się później okazało, był również świetnym psychologiem dla Amber. To z nim na nowo cieszyła się z życia. Był jeden mały problem, kobieta nie potrafiła zrozumieć, dlaczego żaden mężczyzna nie zwraca na nią uwagi. Gdy już nie potrafi wytrzymać z napięcia, jakie się w niej narodziło podczas pobytu Channinga, za namową przyjaciółki z pracy postanawia skorzystać z usług Pana do Towarzystwa, czyli niejakiego Gentlemena numer dziewięć... Do czego ją to zaprowadzi? Jaki udział będzie miał w tym wszystkim Rory i Channing? Czy dziewczyna dowie się, jaki był powód jej rozstania z Rorym?

Teraz czas powiedzieć coś więcej na temat moich przemyśleń. Książka jest bardzo lekko napisana i szybko się ją czyta. Historia potrafi wciągnąć i nie pozwolić nam wypuścić książki z rąk ani na chwilę.

Channinga polubiłam już od pierwszej chwili, gdy się pojawił. Czasem jednak przeszkadzało mi to, że są z niego takie ciepłe kluchy. Facet na każde skinienie? Odbiera każdy telefon i od razu pokonuje całe miasto, by pomóc dziewczynie? No, tak, tak wiem. Czepiam się, bo przecież w książkach wszystko jest możliwe.

Lektura "Gentleman numer dziewięć" jest świetna do przeczytania w jeden wieczór. Zapadła mi w pamięć i chętnie po nią wrócę jeszcze nieraz.

Za możliwość przeczytania dziękuję:


Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger