Historia wilków

Tym razem mam dla Was coś innego niż zwykle. Nie jest to żaden z romansów. Postanowiłam sięgnąć po coś totalnie różniącego się od gatunków, które miałam w zwyczaju czytać.

Dorastanie... kto z nas w tym okresie miał grupę przyjaciół, z którymi się nie rozstawał, a kto był typowym samotnikiem? U mnie bywało różnie. Jednego dnia z całą ekipą znajomych dobrze bawiłam się na ognisku, a innego wypłakiwałam sobie oczy sama w łóżku przy dołujących piosenkach. Kto nie miał takiego okresu w swoim życiu, który byłby dla nas szczególnie trudny ze względu na problem z zaakceptowaniem samego siebie, a co gorsza z brakiem akceptacji przez rówieśników w latach dojrzewania?



Historia Madeleine, która jest nam bliżej znana jako Linda, opowiada nam o tym, jak trudno jest odnaleźć swoje miejsce w życiu, ale także i na świecie. Całe życie przecież szukamy miejsca, w którym możemy być tak po prostu sobą, czując się przy tym bezpiecznie. Rodzice dziewczyny wychowali ja w dość nietypowy i specyficzny sposób, ponieważ sami są komunistycznymi hipisami i nie mają takich samych poglądów jak większość rodziców rówieśników ich córki. To niestety bardzo wpłynęło na czternastoletnią dziewczynę, która ani nie czuła się kochana przez matkę i ojca, ani też nie znalazła bratniej duszy wśród znajomych w szkole. Jednego dnia wszystko się zmienia. W sąsiedztwie pojawia się nowa rodzina. To tam z ochota chodzi praktycznie codziennie Linda, by opiekować się ich synkiem Paulem. Czuję się tam jak w domu i wydaje jej się, że w końcu odnalazła swoje miejsce na ziemi — swoją oazę spokoju. Gdy dziewczyna myśli, że już wszystko zaczyna się układać, staje się niestety ogromna tragedia, po której Linda już nigdy nie będzie tą samą osobą co wcześniej.

Książka „Historia wilków” - Emily Fridlund bardzo mi się podobała i niejednokrotnie mnie zaskoczyła mimo tego, że nie jest ona z gatunku, który czytam na co dzień. Nie ma się co dziwić, że w 2017 roku otrzymała prestiżową nagrodę literacką w Wielkiej Brytanii, zasłużyła, a to. Od początku przeczuwałam, że w tej historii wydarzy się coś niedobrego, jednak nie do końca wiedziałam co to będzie. Stawiałam na wypadek Madeleine, a tu proszę, autorka postanowiła totalnie mnie zaskoczyć i gdy dotarłam do tego tragicznego momentu, uroniłam wiele łez, a wręcz poczułam ukłucie w sercu. Tutaj nie mogę napisać, że ta książka to super opowiastka do poduszki, która jest fajna, ciekawa i lekka. Ta historia to coś, co rozłożyło mnie na łopatki i zostawiło z poczuciem bezradności. Autorka poruszyła w jednej historii mnóstwo problemów i tematów dla mnie trudnych. Od okresu dojrzewania, który już na samym początku nie jest łatwy, a do tego śmierć, tęsknota, potrzeba kochania. Zbyt wiele tego, by opisać Wam to tutaj w czytelny sposób i bez chaosu, który chyba już wkradł się w moje słowa.

Co prawda okładka nie do końca była w moim typie, a wręcz mi się nie podobała. Jednak po raz kolejny przekonałam się, że książki nigdy nie można oceniać poprzez pryzmat obrazka, jaki się na niej znajduje, bo to wnętrze czyni ją wyjątkową. Tak samo jest w przypadku każdego człowieka. Pamiętajcie o tym.

Za możliwość przeczytania tej historii dziękuje wydawnictwu

Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger