BIRTHDAY GIRL

Jordan właśnie obchodzi swoje urodziny, gdy kończy pracę, a jej chłopak nie odbiera, postanawia wybrać się do kina, by obejrzeć jakiś stary film, w końcu jest pasjonatka lat 80. Gdy jednak zjawia się, w kinowej sali poznaje tajemniczego mężczyznę, z którym ogląda seans, po jego zakończeniu okazuje się jednak, kim jest wytatuowany nieznajomy.



Cole i Jordan na pierwszy rzut oka tworzą zgraną parę, jednak w tym związku to dziewczyna ma głowę na karku i musi załatwiać wszystkie sprawy, a mężczyzna? No cóż, jest tylko 19-letnim chłopakiem. Kiedy znowu okazuje się, że Cole zrobił imprezę w domu, na której wywiązała się bójka, a także sprzeczka z mundurowymi, właściciel mieszkania stwierdza, że nie potrafi tak dłużej i wyrzuca parę na bruk. Jednak z pomocą przychodzi ojciec chłopaka i proponuje, aby Jordan i Cole zamieszkali z nim. W końcu mieszka sam w dość dużym domu. Para w zamian za dach nad głową, mają wykonywać drobne obowiązki w domu, takie jak sprzątanie, pranie czy koszenie trawy. Jednak Cole spędza każdą chwilę z kolegami i nie podejmuje się obowiązków, a Jordan większość czasu między zajęciami oraz praca spędza sama. Pike nie potrafi zrozumieć, dlaczego jego syn tak bardzo zaniedbuje swoją dziewczynę.
Chcąc nie chcąc Jordan wraz z ojcem swojego chłopaka spędzają z sobą sporo czasu, rozmawiają, żartują, jedzą i oglądają telewizję. Co z tego wszystkiego wyniknie?

" Czas mija szybciej od wystrzelonej kuli, a strach podsuwa nam wymówki. Pragniemy ich, bo powstrzymują nas od zrobienia tego, co powinniśmy zrobić. Nie wątp w siebie, nie podważaj własnych decyzji i nie pozwól, aby strach cię przed czymś powstrzymywał. Nie bądź leniwa. Nie rób niczego, opierając się tylko na tym, jak szczęśliwi będą przez to inni. Po prostu to zrób."



Historia Jordan, Cole i Pike jest na tyle wciągająca, że niecałe 500 stron przeleciały mi niemal przez palce i to dosłownie, bo przeczytałam ją w kilka godzin. Ile to ja się uśmiałam z ciętych ripost młodej Jordan i tego, jak reaguje na nie Pike. Dosłownie wyobrażałam sobie jego miny, które robił, gdy dziewczyna znowu rzuciła którymś ze swoich tekstów. Z drugiej strony nie jednokrotnie w moich oczach stanęły łzy. Opowieść delikatnie się ciągnie, z czego bardzo się cieszę. Wszystko ma swój czas i powoli idzie do przodu. Dawno nie czytałam nic, co byłoby dłuższe, miało sporo opisów i nie było po prostu nudne. Ta książka ani przez chwilę nie pozwala na takie uczucie. Gdy myślimy, że już jest super i wszystko się układa, jest nagle bum i kolejny zwrot akcji. To właśnie lubię! Romans, humor, ale też smutek i oczywiście wiele skrajnych uczuć, takich jak zdrada, tęsknota i masa złych wyborów.

Dzięki temu, że Penelope Douglas ma ogromny talent do pisania takich historii, książka jest lekka i przyjemna, ale ma swoje zwroty akcji, przy których emocje potrafią sięgnąć zenitu. Jeżeli szukacie samych erotycznych scen lub romansu niczym z bajki no to nie do końca to książka dla was. Jednak jeżeli chcecie przeżyć przygodę, zobaczyć jak buduje się relacja między młoda główna bohaterka i starszym Pike, z jakimi trudnościami życiowymi muszą się zmierzyć i jak niektóre z podjętych decyzji mogą mieć wpływ na dalsze życie, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę!



Czytając najpierw Punk 57, a teraz Birthday girl przekonałam się, że chce sięgać po więcej lektur spod pióra tej autorki, bo naprawdę warto!

Tytuł: Birthday Girl
Autor: Penelope Douglas
Okładka: 
miękka z zakładkami
Ilość stron: 470
Data wydania: 9 stycznia 2019 r.
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Maciej Olbryś
Copyright © Kobieta inspiruje , Blogger